Mazur, czyli kto? | czwartek, 25 maja godz. 17.00 | Dom Mendelsohna

Z okazji wznowienia przez „Borussię” Muzeum ziemi ojczystej Siegfrieda Lenza, zapraszamy do rozmowy o dawnych i współczesnych Mazurach, o mazurskim etnosie, regionalnej tożsamości i jej dylematach. „W uczuciu do stron ojczystych zawiera się również prawo do odrębności” – mówi bohater książki Siegfrieda Lenza. Czym zatem jest współczesna odrębność Mazurów? A może jej nie ma? Może mazurskość rozpłynęła się w świecie globalnego konsumpcjonizmu, jako wartość nieistotna, a może wręcz przeciwnie – odradza się lub powstaje nowa? To pytania do Piotra Szatkowskiego – językoznawcy, slawisty, założyciela strony regionalnej „Mazurskie słówko na dziś”, badacza i obserwatora życia mazurskiego.
Z Piotrem Szatkowskim rozmawiać będzie Joanna Wilengowska.
Fragmenty „Muzeum ziemi ojczystej” S. Lenza przeczyta Wojciech Rydzio, aktor Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie.

W czasie spotkania będzie można kupić publikacje „Borussii” „Słodkie Sulejki” i „Muzeum ziemi ojczystej” autorstwa Siegfrieda Lenza w promocyjnej cenie.

Jak współcześnie projektować przestrzenie aktywności turystycznej | wtorek, 16 maja godz. 17.00 | Dom Mendelsohna

Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Oddział w Olsztynie oraz Fundacja BORUSSIA zapraszają na spotkanie
z Kornelią Traut Podróż z fabułą.Jak współcześnie projektować przestrzenie aktywności turystycznej na przykładzie szlaku Krutyni na Mazurach. Spotkanie poprowadzi dr Iwona Liżewska

W dzisiejszych czasach turystyka stała się globalnym zjawiskiem społecznym, a podróżowanie jest jedną z popularnych form spędzania czasu. Skutkiem turystyki masowej jest pojawianie się obiektów hotelowych rzadko nawiązujących do lokalnej architektury, charakteru miejsca i stwarzających przestrzenie zamknięte dla określonej grupy odbiorców. Zadajemy pytania: jak współcześnie projektować przestrzenie aktywności turystycznej w “krajobrazie pamięci” jednocześnie uwzględniając funkcjonowanie ich poza sezonem turystycznym? W jaki sposób projektowana przestrzeń turystyczna, oprócz pełnienia funkcji rekreacyjnych i wypoczynkowych może uwrażliwiać odbiorców ucząc ich szacunku do dziedzictwa kulturowego i historycznego?

Kornelia Traut – architekt, absolwentka Uniwersytetu Artystycznego im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu, laureatka konkursów architektonicznych i urbanistycznych m.in. Twój dom-dialog z tradycją w kategorii studenckiej dla województwa podlaskiego oraz konkursu im. prof. Władysława Czarneckiego w Poznaniu. Obecnie pracuje w biurze architektonicznym w Poznaniu.
dr Iwona Liżewska – historyk sztuki, kierownik oddziału terenowego Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Olsztynie, prezes Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, oddział w Olsztynie. Pomysłodawczyni i współorganizatorka projektu „Twój dom – dialog z tradycją”, autorka publikacji poświęconych architekturze regionalnej, min. „Tradycyjne budownictwo wiejskie na Warmii i Mazurach. Krajobrazy i formy regionalne(Borussia 2007)”, redaktor książki „Architektura regionalna – rzeczywista potrzeba czy iluzja?. O budowaniu zgodnie z tradycją i krajobrazem” (Narodowy Instytut Dziedzictwa, 2022).

Przy okazji spotkania będzie możliwość nabycia w promocyjnej cenie ostatnich egzemplarzy z 3. wydania kultowej książki „Krutynia. Szlak wodny. Ilustrowany przewodnik po dawnych Mazurach”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa QMK.

WSTĘP WOLNY

Robert Traba | Koniec z dryfowaniem! „Projekt dla Pokoju” i otwarte muzeum

Kreatywne trwanie w kulturze może być modelem społecznego funkcjonowania instytucji i wieloletnich projektów. Samo trwanie bez kreatywności przeradza się w koniunkturalizm, dryfowanie zależne od manipulacji i nacisków, jak nie władzy, to społecznych grup interesów.
„Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej” – według projektu Xawerego Dunikowskiego” – i dyskusja wokół niego od ponad 10 lat dryfują. Eskalacje dyskusji znaczyły kolejne wpisy do rejestru zabytków, najpierw w 1993 (pylony, główna fasada), potem wpis z 2010 roku (plac) i jego konsekwencje, które przyniosły pomysły estetyzacji założenia pomnikowego, rozumianego jako pylony i plac wokół nich, pierwotnie wyłożony płytami z niemieckiego Tannenberskiego Pomnika Narodowego (1927).
Powstawały nowe pomysły zagospodarowania przestrzeni pomnikowej, inicjowane zarówno przez organizacje społeczne, jak „Święta Warmia” czy środowisko SARP-u, jak również przez indywidualne projekty, np. w konkursie rozpisanym przez Miasto (zwyciężył projekt Radosława Guzowskiego, 2013). Decyzje władz miejskich były jednak połowiczne. Dominowała tendencja do zachowania pomnika, ale brakowało sprawczych decyzji i działań, bo jak nie brak pieniędzy, to trudna sytuacja polityczna itp. stawały na przeszkodzie…realnie bądź jako pretekst hamulcowy. Dryfowała nie tylko dyskusja, ale także sam pomnik, z jednej strony „wzbogacany” przez przeciwników o elementy antyrosyjskie i zamalowywanie czerwoną farbą sierpa i młota, a z drugiej strony przywracany do porządku przez władze miejskie. Tam i z powrotem, ten sam rytuał. Repertuar działań i argumentów stawał się monotonny.
Dryf przerwał wybuch wojny rosyjskiej przeciw Ukrainie, 24 lutego 2022 roku. Za zburzeniem albo co najmniej tzw. relokacją (de facto, biorąc pod uwagę wielkość pomnika, czyli 12-metrowe pylony i ponad 4000 m kwadratowych placu, zburzeniem w białych rękawiczkach) opowiedzieli się nawet niedawni zwolennicy pozostawienia pomnika. W sukurs przyszedł nowy prezes IPN (2021), który za punkt honoru postawił sobie, zgodnie z tzw. ustawą dekomunizacyjną z 2016 roku, wyczyszczenie Polski z wszystkich „sowieckich i postsowieckich pomników”. Emocjonalnie zareagował nawet prezydent Olsztyna, występując do ministra kultury i dziedzictwa narodowego o pozwolenie na przeniesienie pomnika. Mimo tej atmosfery badanie opinii publicznej przeprowadzone przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych wykazało, że niewielka wprawdzie, ale jednak większość olsztyniaków, jest za pozostawieniem pomnika. Prezydent jednoznacznie zmienił zdanie i od kwietnia 2022 roku broni pomnika przed relokacją. Ludzie są jednak zdezorientowani, bo kiedy – słusznie zapytują – postawa prezydenta była autentyczna? Wraca dryf i irytacja.
Nie dryfują czujne organy państwa, prezes IPN i wojewoda warmińsko-mazurski, którzy głusi na jakiekolwiek argumenty, dążą do usunięcia pomnika. Nic dziwnego, bo wspiera ich wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego, który skreślił pomnik z listy zabytków, a 27 lutego 2023 roku przedsądowym wezwaniem zagroził Robertowi Trabie. Sąd zadecyduje, czy „naruszyłem dobra osobiste” wicepremiera. Na razie postępowanie takie przypomina taktykę tzw. strategic lawsuits against public participation, czyli sposobu na zastraszanie przeciwników politycznych przez organy państwa, używające do tego celu metod prawnych i… publicznych pieniędzy.
Na szczęście sporą część zainteresowanych losami pomnika wyrwała ze stanu dryfowania akcja performerska z 24 kwietnia 2023 roku. Argumenty niby te same, ale fakt spontanicznej i niezwykle licznej reakcji w Internecie – zaskakujący.

Co w zamian burzenia?
Polska znajduje się w fazie intensywnego procesu tzw. pisania historii od nowa. Jego początki sięgają daleko w głąb III Rzeczpospolitej, ale momentem symbolicznie i praktycznie zwrotnym było ustanowienie w 2011 roku dnia 1 marca Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Ze zbiorowych aktów sprzeciwu i walki przeciw narzuconej władzy komunistycznej utworzono pamięciową hybrydę „żołnierzy wyklętych”, wśród których znaleźli się zarówno autentyczni bohaterowie, jak i prymitywnie, rasistowsko działające oddziały partyzanckie, których ofiarami padali niewinni ludzie. Inny mechanizm manipulacji służy udowadnianiu, że większość Polaków ratowała Żydów w czasie niemieckiej okupacji. Kłamstwo. Teza sprowadzająca poświęcenie i bohaterstwo tych nielicznych do rangi zbanalizowanej, powszechnej postawy. Te dwa przykłady pokazują, że historia staje się jednowymiarową, zafałszowaną opowieścią, która w teorii ma uczyć patriotyzmu, a w praktyce sprowadza się do zabetonowania obrazu historii sloganami w stylu „wielkiej Polski”, „prawdziwych Polaków”, „narodu wiecznych ofiar i bohaterów”. Nie ma w niej miejsca na myślenie historyczne – fundament wspólnoty obywateli.
Spór o pomnik Dunikowskiego w Olsztynie ma swój wymiar lokalny, ale jest w istocie również fragmentem ogólnopolskiej debaty o potrzebie racjonalności w relacji do narodowej przeszłości i o nadawaniu sensu historii dla przyszłych pokoleń. Przestrzeń, w którą wpisany jest pomnik, dzięki oscylującym wokół niego, ciągle gorącym emocjom i kontrowersyjności interpretacji, pozwoli nie tylko zainspirować nową opowieść o Warmii, Mazurach i o Polsce w Europie, lecz także przyciągnąć uwagę nawet tych niezainteresowanych historią.
Działania w afekcie mogą służyć dobrej sprawie (np. empatia wobec walczących o wolność Ukraińców), ale mogą też wywoływać niepotrzebne konflikty i w efekcie prowadzić do krótkowzrocznych decyzji. Pod koniec 1944 roku, po doświadczeniach kończącej się II wojny światowej, delegacja Mazurów na pierwszym lubelskim zebraniu Stowarzyszenia Architektów Rzeczpospolitej Polskiej zażądała: „znieść, zburzyć, zetrzeć z powierzchni ziemi wszystkie, dawne zamki krzyżackie, by ślad po nich nie został, a wspomnienie zaginęło” (Marta Leśniakowska). Rację ma krakowski badacz Jacek Purchla, gdy wskazuje, że lista ofiar takiego sposobu myślenia jest długa, począwszy od zabytków średniowiecznych po XX-wieczne cmentarze. Czy dziś, prawie 80 lat od zakończenia II wojny światowej i 70 od wybudowania pomnika, musimy powtórzyć błąd przeszłości i doprowadzić do ruiny „Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej”?!
Prawdopodobnie zaraz po tzw. odwilży październikowej 1956 roku nastąpiła zmiana jego wymowy ideowej. Z „Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej” przemianowano go (formalnie dopiero w 1993) na „Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej”, o czym informuje wydana w 1964 roku Wielka Encyklopedia Powszechna PWN (t. III, s. 186 i 187). Inicjatywę jej wydania pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk podjęto w 1957 roku, a pierwszy tom ukazał się, po gruntownych przygotowaniach, w 1962 roku. Jest mało prawdopodobne, by autor olsztyńskiego pomnika nie znał już wówczas przygotowanego hasła „Dunikowski Xawery”, a co za tym idzie, nie wiedział o nowym zapisie nazwy pomnika. Trudno przypuszczać, że na taki pomysł wpadli sami autorzy i redaktorzy tomu. Sowieckiej dominacji wstydzili się Polacy i polskie władze komunistyczne. W ten sposób, zaledwie po kilku latach od czasu oficjalnego aktu erekcji, odbyła się publiczna destalinizacja pomnika.
Ideologiczną inskrypcję miał i ma nadal, wybudowany w miejsce niemieckiego pomnika na chwałę zwycięstwa plebiscytowego (1920) w olsztyńskim parku Jakubowo (1972), pomnik Bolesława Marschalla: „Bohaterom Walk o Wyzwolenie Narodowe i Społeczne Warmii i Mazur”. Na szczęście nikt nie chce go burzyć, choć wszyscy wiedzą, czym w języku ówczesnej propagandy miało być „wyzwolenie narodowe i społeczne” w 1945 roku.

„Projekt dla Pokoju”. Otwarte muzeum
Pamięć może być narodowa – zamknięta wyłącznie na „własną” historię (antagonistyczna). Pamięć może być kosmopolityczna – daleka od kontekstów narodowych i relatywizująca je. Obie tworzą konkurencyjne obrazy, łatwo poddające się ideologizacji. Ale pamięć może być też dialogiczna (agonistyczna) – bazująca na kontrowersyjności interpretacji i dzięki temu stwarzająca możliwość myślenia historycznego dla przyszłości i budowania proobywatelskich postaw wspólnotowych. Kontrowersyjność nie zakłada relatywizacji historii. Jedną z optymalnych form pamięci dialogicznej może być wystawa muzealna.
W przestrzeni założenia pomnikowego oraz na skwerze wieńczącym po drugiej stronie ulicy wyjście z parku Centralnego (są jeszcze co najmniej dwie alternatywne lokalizacje) może powstać „Projekt dla Pokoju”, założenie artystyczno-muzealne, które – po pierwsze – zneutralizuje militarystyczny przekaz pomnika i – po drugie – stworzy opowieść o tragicznym czasie obu wojen światowych oraz pierwszej dekadzie powojnia, gdy fundowano Polsce nowy, komunistyczny system, a Polacy otrząsali się z traumy 5-letnich okupacji, niemieckiej i sowieckiej. To wówczas więzień „774” KL Auschwitz, Xawery Dunikowski, po wyzwoleniu przez Sowietów z ponad 4-letniej niewoli, dostał zlecenie nowych włodarzy Polski, by zaprojektować i zbudować „Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej” w Olsztynie.
Przyszły „Projekt dla Pokoju” będzie hołdem i przestrogą. Hołdem dla niewinnych ofiar przemocy niemieckiej i sowieckiej (Joanna Wilengowska). Przestrogą dla przyszłych pokoleń, głównie poprzez nawiązanie do obecnej agresji Rosji na Ukrainę. Miejscem kulturotwórczym Olsztyna.
Architekci nie tylko estetycznie, ale również historycznie zaprojektują pokojową przestrzeń pomnika. Takie pokojowe instalacje demilitaryzujące „narodowe pomniki” (np. paryski Łuk Triumfalny) w przestrzeniach publicznych kreował Krzysztof Wodiczko, polski artysta od lat siedemdziesiątych tworzący sztukę zaangażowaną głównie w Stanach Zjednoczonych. W Olsztynie dodatkowym zadaniem byłoby zachowanie efektu unikalnego położenia pomnika, na osi ulicy Mikołaja Kopernika, zwieńczonej przez neogotycki kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Z perspektywy Parku Centralnego wieża kościoła znajduje się idealnie w środku, między pylonami pomnika, co tworzy nieoczekiwaną przestrzeń interpretacyjną. W ten sposób powstanie w Olsztynie unikalne miejsce architektoniczne i symboliczne zarazem.
Przed ponad dekadą chciałem, by miejscem tożsamościowotwórczym Olsztyna stała się przestrzeń wokół tartaku Raphaelsohnów i zajezdni trolejbusowej, położonych w zakolu Łyny, na obrzeżu parku Centralnego. To miejsce nazwałem „Muzeum Nowoczesności”. Tyle, że rozumiałem przez tę nazwę wyjście z ciasnej formuły „muzeum jako świątyni”. Chciałem muzeum otwartego, w myśl toczonych w Europie od początku lat 90. XX wieku debat o narracyjności i wizualizacji historii. Muzea wyszły z zabytkowych obiektów. Nadają swoim kształtem nowego wyrazu nie tylko tak zróżnicowanym przestrzeniom miejskim, jak Berlin (Muzeum Pomordowanych Żydów Europy według projektu Petera Eisenmana czy Muzeum Żydowskie według projektu Daniela Libeskinda), lecz ingerują też w tak trwałe, niezmienne od wieków struktury urbanistyczne, jak Museums Quartier w centrum zabytkowego Wiednia.
Do takich potrzeb miasta nawiązuje Mariusz Sieniewicz w swoim komentarzu. W 2011 mój pomysł został zrealizowany jedynie połowicznie, tzn. tak, jak pozwalały skromne środki europejskie. Dziś szansa otwiera się ponownie, tym razem z jeszcze większym rozmachem, bo „Projekt dla Pokoju”, przez park Centralny prawie graniczyłby z Muzeum Nowoczesności, nadając tej części Olsztyna dodatkowego waloru.
W przestrzeni możemy czytać czas. Taka byłaby misja otwartego muzeum. Stwarzałoby ono szansę opowieści o czasie między 1914 a 2023 rokiem. Finał miałby formułę open end po to, by stworzyć przestrzeń wyrażania własnych opinii o historii i samym muzeum przez zwiedzających. Przestrzeń opowieści oparta byłaby na ośmiu filarach: datach granicznych/ zdarzeniach/ postaciach.
Pierwszym filarem byłyby zdarzenia wojenne w Prusach Wschodnich między sierpniem 1914 a lutym 1915, gdy południowa część prowincji była częściowo okupowana przez wojska rosyjskie. „Inter arma silent Musae”. Tyle, że to milczenie jest pozorne. Bitwa pod Tannenbergiem (1914) przyniosła spektakularne niemieckie zwycięstwo, które niespełna 10 lat po wojnie zaowocowało wspomnianym Tannenberskim Pomnikiem Narodowym, największym (i być może najciekawszym) niemieckim założeniem pomnikowym upamiętniającym I wojnę światową. Daleko od Prus, na zachodnim froncie walczył najwybitniejszy olsztynianin, wkrótce słynny architekt – Erich Mendelsohn. Wojenne milczenie przyniosło artystyczne manifesty, które zmieniały oblicze współczesnej architektury. Pomnik triumfu tannenberskiego zniknął z powierzchni po II wojnie światowej. W związku z rozbudową S-7 zniknęły też niestety ślady po założonym nieopodal obozie jenieckim Stalag IB Hohenstein. Dziś historia „teutońskiej dumy” – jak pisał Melchior Wańkowicz o pomniku – oraz pamięć o ponad 50 tysiącach ofiar obozu znalazła skromne, ale godne miejsce opowieści w muzeum miejskim w Olsztynku.
Drugim filarem byłby plebiscyt roku 1920 i rok 1932. Plebiscyt utrwalił niemiecką dominację w południowych Prusach Wschodnich i pośrednio jednocześnie przyczynił się do powstania nowoczesnego polskiego ruchu narodowego. Czas napięć, politycznych i narodowych konkurencji zamknęły lata 1932-1933. W ostatnich wolnych wyborach do Reichstagu, w powiatach mazurskich zwyciężyła nazistowska NSDAP i to liczbą głosów, proporcjonalnie największą w całych Niemczech. Wcale nie znaczy to, że Mazurzy stali się nazistami, ale zrozumienie fenomenu ideologicznego i materialnego kupowania głosów wyborców mazurskich przez partię Hitlera z pewnością pozwoli lepiej poznać zarówno uniwersalne mechanizmy wyborcze, jak również ich lokalne uwarunkowania.
Trzeci filar stanowi okres 1939-1945. Byłby najobszerniejszy. Składa się z dwóch części. Pierwsza to „czas kobiet”, gdy mazurscy i warmińscy mężczyźni, jako obywatele Trzeciej Rzeszy, musieli iść na wojnę, a gospodarstwami zarządzały kobiety, które do pomocy dostały niewolników, czyli robotników przymusowych. W sumie stanowili oni ponad 10% ogółu ludności. Tylko 28 km od Olsztyna powstał jeden z największych obozów jenieckich, wspomniany Stalag IB Hohenstein. Wśród ofiar zmarłych z głodu i wycieńczenia największą grupę stanowili jeńcy sowieccy, którzy traktowani byli poza wszelkimi normami międzynarodowych konwencji. Do obozów koncentracyjnych zesłani zostali aktywni działacze polskiego ruchu narodowego. Wielu z nich przypłaciło to życiem.
Część druga to „zemsta”, czyli wkroczenie Armii Czerwonej, m.in. walki o Królewiec i Elbląg, zdobycie miasta Allenstein, 22 stycznia 1945 roku, gdzie m.in. dokonano mordu na pensjonariuszach „zakładu dla umysłowo chorych” w Kortowie. Brutalny stosunek do miejscowej, cywilnej ludności był powszechny. Mordy i gwałty niewinnych kobiet opisywali też sowieccy oficerowie, po wojnie czołowi dysydenci przeciw systemowi sowieckiemu, Aleksander Sołżenicyn i Lew Kopielew. W 2004 roku olsztyńska „Borussia” otrzymała nagrodę im. Lwa Kopielewa, przyznawaną za obronę „praw człowieka i pokoju”. Fragment historii się dopełnił.
Symbolem paralelności zdarzeń i pamiętania o ostatnich miesiącach II wojny światowej byłyby wspomnienia niemieckiego lekarza Hansa von Lehndorffa, brata Heinricha, który zabity został za udział w zamachu na Hitlera. Opisuje w nich przemoc i gwałty sowieckich żołnierzy nieopodal Gietrzwałdu. Jednocześnie w tych samych okolicach (Zawady Małe) dokonuje się akt krwawej, nazistowskiej zemsty na 121 jeńcach, pędzonych w marszu śmierci, z obozu Soldau (Działdowo)…dzień przed końcem działań wojennych w tym rejonie. Oba zdarzenia żyły przez dziesiątki lat w równoległych pamięciach: niemieckiej i polskiej.
Powojnie będzie się składało z trzech części: 1) stalinizacja Polski (do 1956) i jednocześnie „żywa pamięć” okrucieństw wojny, którą (każdy na swój sposób) przeżywali nowi osadnicy i miejscowa ludność Warmii i Mazur; 2) biografia Xawerego Dunikowskiego; 3) zapomnienie i polskie spory o pamięć do 1989 roku, w ramach ograniczonej suwerenności. W tle wyjazdy Warmiaków i Mazurów do Niemiec.
Siódmy filar: okres po 1989 roku, czyli polifoniczność pamięci. Tu ukazane zostaną spory o pomnik Dunikowskiego aż do współczesności. Nie zabraknie ani przeciwników, jak Marian Jurak, Michał Pietrzak czy „Debata”, ani zwolenników nowego rozwiązania, które reprezentują, np. Hanna Brakoniecka, Małgorzata Jackiewicz-Garniec, Mirosław Warowicki czy SARP i „Borussia”. Ósmy filar to rodzaj Hyde Parku, przestrzeń wyrażania własnych interpretacji/ opinii o najnowszej historii i o samym „Projekcie dla Pokoju”.
Wystawa muzealna będzie nawiązywała do współczesnych trendów w muzealnictwie. Nie znaczy to dominacji nowoczesnych multimediów. Powinno się z nich korzystać z koniecznym umiarem, jakiego wymaga, często tragiczny, temat ekspozycji. Wystawę wzbogacą unikalne, autentyczne artefakty, które przyciągną uwagę swoją treścią oraz pozwolą zrozumieć wartość eksponatów.
Przedstawione założenia i ramy koncepcyjne „Projektu dla Pokoju” nie są zamknięte. Koncepcja artystyczna – tak, jak ją traktował Erich Mendelsohn – jest inicjacją, rodzajem poczęcia ideowego. Nie chciałbym jednak, żeby wyznaczała ona trajektorię dalszego myślenia i postępowania. Dzięki partycypacyjnej formie i proobywatelskiemu procesowi powstawania całego „Projektu dla Pokoju” powinno się w nim znaleźć miejsce zarówno dla głosów obecnych zwolenników, jak i przeciwników pomnika Dunikowskiego. Koncepcja ma za zadanie przede wszystkim inspirować i prowokować po to, by w ostatecznym efekcie osiągnąć optymalny cel artystyczny i muzealniczy. W duchu dialogiczności wystawa tworzyć będzie wypracowaną w oddolnym procesie wykładnię myślenia historycznego.


Fot. Robert Tyska

BACK